Dwa słowa są w tej pracy zakazane: powołanie i bohaterstwo.
Jakub Sieczko, lekarz, specjalista anestezjologii i intensywnej terapii, przez sześć lat pracował w stołecznym pogotowiu ratunkowym. To osiem tysięcy godzin na dyżurach, tysiące twarzy, setki tragedii - raczej nie tych z pierwszych stron gazet. Kilka spektakularnych sukcesów i żadnego cudu, bo siły nadprzyrodzone mają na warszawskim Grochowie wolne.
Ludzie jeżdżący karetką i nazywani czasem bogami - wcale nimi nie są. Próbują przetrwać w pogotowiu, nie popaść w obojętność lub samodestrukcję. Nie każdemu się to udaje.
Obcują z miastem bez filtra i pudru - z Warszawą śmierci, klubów ekskluzywnych i podrzędnych, brudu, głupich porachunków, złamanych serc i przede wszystkim niewidowiskowego, cichego cierpienia. Robią w nieszczęściu, które przytrafia się starym i młodym, bogatym i biednym, sławnym i anonimowym. Wszyscy są równi. I pogo też nie wybiera - jeździ do każdego.
Trzech ubranych na pomarańczowo trzydziestolatków musi patrzeć na rozpadające się cudze życia, choć często woleliby odwrócić wzrok. Taka praca, że patrzeć trzeba. Niekiedy udają przed sobą, że wcale nie chce im się płakać.
Ta praca to ciągłe szukanie równowagi między paraliżującą niepewnością a wyniszczającą rutyną.
UWAGI:
Oznaczenia odpowiedzialności: Jakub Sieczko.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Wojna zdawała się wisieć w powietrzu. I rzeczywiście rozpoczęła się i września 1939 r. Od tego też dnia rozpoczęła swoją wojenną opowieść Monika Kicman, młoda żona i matka, której przyszło wraz z najbliższymi przeżywać okupację przede wszystkim w Warszawie. Wojenna rzeczywistość codziennie przynosiła nowe wyzwania, a jej wszechobecnym towarzyszem był lęk. O siebie i najbliższych. Ale mimo aresztowań, szykan i ulicznych łapanek bohaterowie, podjęli walkę nie tylko o swoje przetrwanie, ale i aktywnie włączyli się do konspiracji. Co nimi kierowało? Jak zrozumieć to - w gruncie rzeczy - codzienne igranie ze śmiercią?Książka jest absolutnie porywająca. Mimo wszystkich potworności, jakie niesie za sobą wojna, ta historia nimi nie epatuje, pozbawiona jest podkolorowanych faktów czy patosu. Bo to w istocie książka o wielkiej i prawdziwej miłości, która wszystko przetrzyma.Monika Kicman z domu Formińska (1912-1997) - warszawianka, pochodziła z rodziny o tradycjach patriotycznych. W 1936 r. wyszła za mąż za Czesława Kicmana, a rok później przyszedł na świat ich syn Stanisław Maciej. Przed II wojną światową oboje małżonkowie pracowali w warszawskim urzędzie telekomunikacyjnym, podczas okupacji włączyli się w działania konspiracyjne, Monika została łączniczką, a jej mąż działał w oddziałach bojowych AK. Wybuch Powstania Warszawskiego zamiast długo oczekiwanej wolności przyniósł niewyobrażalne barbarzyństwo, jakim była rzeź Woli, a potem aresztowanie całej rodziny i wywózkę do obozów koncentracyjnych w Niemczech. Monika wraz z synem trafili do Bergen-Belsen (w Dolnej Saksonii), a Czesław - do Sachsenhausen (w Brandenburgii), później do Flossenburga (w Bawarii). Już po wyzwoleniu Kicmanowie długo nie mogli się odnaleźć, a kiedy to nastąpiło, zamieszkali z racji otrzymanej pracy w Jeleniej Górze, ale ostatecznie w 1949 r. wrócili do ukochanej stolicy, gdzie żyli, ciesząc się wnukami i prawnukami.Gorącym orędownikiem wspomnień o rodzicach jest ich syn, ks. Stanisław Maciej Kicman, który w 2013 r. jako 76-letni wdowiec przyjął święcenia kapłańskie.
UWAGI:
Do książki dołączono dysk optyczny DVD-ROM z filmem dokumentalnym pt.: Rzeż Woli ze scenariuszem i w reżyserii Rafała Geremka. Oznaczenia odpowiedzialności: [>>] Monika Kicman ; redakcja Magdalena Maziarz.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Przed oczami znów zjawia się obóz, wlokący się ludzie jak kościotrupy, na których zaczyna się w pewnym momencie patrzeć jak na coś normalnego, choć wiadomo, że jeszcze parę razy przesuną nogami i padną, i nikt ich nie podniesie. I jeszcze pamiętam te kominy buzujące ogniem dzień i noc. Długo leżysz, sen nie przychodzi, no, wreszcie przed oczami jakiś obraz zwykłego dnia, i nagle masz ci los! Znowu widzę obóz. I ja w nim jestem.
Bogdan Bartnikowski miał 12 lat kiedy w nocy z 11 na 12 sierpnia 1944 roku trafił do Auschwitz Birkenau. Dwadzieścia lat później zdecydował się jeszcze raz przekroczyć Bramę Śmierci. Ale Auschwitz się nie opuszcza. Wraca w dzień i w noc. Budzi koszmarem. Przez całe lata. I nie ma z niego ucieczki. To poruszające świadectwo o życiu w cieniu Auschwitz.
Najłatwiej poznać i zrozumieć historię widzianą oczami świadka. Takim świadkiem przeszłości był Piotr Zbigniew Łubieński (1927-2022), warszawiak, w czasie drugiej wojny światowej żołnierz konspiracji i powstaniec. W Powstaniu Warszawskim w szeregach pułku AK "Baszta" bił się na Mokotowie i Sielcach, m.in. w obronie Królikarni i szkoły przy ul. Woronicza. Po kapitulacji nie trafił, jak większość akowców, do obozu jenieckiego, lecz do obozu koncentracyjnego Stutthof niedaleko Gdańska. Cudem przeżył uwięzienie i ewakuację droga morską do Zatoki Lubeckiej w północno-zachodnich Niemczech.
W wywiadzie-rzece przeprowadzonym przez Adama Studzińskiego p. Łubieński bez upiększeń i egzaltacji opowiada nietuzinkowe koleje swego życia, koncentrując się na okresie wojny. Opisuje okupacyjną codzienność Warszawy, działalność podziemną. Wspomina naznaczone bohaterstwem i grozą dni powstania, pobyt w Stutthofie i ewakuacyjny "rejs śmierci" na zachód. Dalej otrzymujemy ciekawe opisy pokonanych, tuż powojennych Niemiec i Szwecji, w której nasz bohater przebywał pół roku. Śledzimy też jego losy po powrocie do kraju. Na koniec p. Łubieński dzieli się refleksjami na temat powstania widzianego z perspektywy lat.
Część książki stanowi również szkic Adama Studzińskiego poświęcony rozgrywce dyplomatycznej wokół zrywu Warszawy z 1944 roku. Autor, odwołując się do tzw. historii alternatywnej, pisze, co władze polskie w Londynie mogły zrobić, aby uniknąć tragedii stolicy oraz śmierci i cierpień wielu tysięcy jej mieszkańców.
UWAGI:
Oznaczenia odpowiedzialności: Piotr Zbigniew Łubieński, Adam Studziński.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
"Nie wyskoczyłbyś po ten karabin? Przydałby się nam!" - usłyszał "Julek" od swojego dowódcy. Pod niemieckim ostrzałem zdobył upragnioną broń.
"Dziewczyn do tego nie biorą" - dowiedziała się "Pączek", gdy oświadczyła, że chce walczyć z bronią w ręku. By móc strzelać, udawała mężczyznę.
"Gdybyś po niego nie przyszedł, toby żył" - oświadczyła "Jurowi" matka kolegi poległego w powstaniu.
Powstanie miało trwać maksymalnie trzy doby. Na tyle mieli być przygotowani. Walczyli 63 dni. Codziennie musieli żegnać przyjaciół, z którymi ramię w ramię brali udział w nierównym boju z Niemcami. Magda Łucyan, reporterka TVN, przeprowadziła rozmowy z ostatnimi żyjącymi świadkami tamtych wydarzeń. Zapytała ich o wspomnienia z tamtego okresu. Dlaczego poszli walczyć? Jak wyglądało ich pożegnanie z rodzicami? Nie bała się pytać ani o tragedie, ani o dobre chwile - o dzień, który określają jako "najpiękniejszy w ich życiu".
Powstańców jest coraz mniej. Jesteśmy ostatnim pokoleniem, które ma szansę posłuchać ich opowieści. Dowiedzieć się, jak zapamiętali chwile w powstańczej Warszawie. Usłyszeć, jak oceniają podjęte wówczas decyzje i co chcieliby przekazać następnym pokoleniom.
"Wolność nie jest dana raz na zawsze i trzeba o tym pamiętać".
Weszli przebojem na szklane ekrany jako zgrany duet przeciwieństw. Teraz opowiadają także o tym, kim są z dala od kamer.Obaj niedawno obchodzili czterdzieste urodziny. Co się zmieniło w ich życiu przez te lata? Czy Hołownia spełnił się wreszcie jako akuszerka, a Prokop poczuł się supermanem? Jak się odnajdują w rolach mężów i ojców? Czy coś ich jeszcze kręci w show-biznesie?Z lekkim zdumieniem patrzą w lustro, z jeszcze większym - za okno, na gwałtownie zmieniający się świat. Czy Polacy w realu są fajniejsi niż w internecie? Gdzie są dzisiaj drzwi do piekieł? Czy Mesjasz przyjdzie ponownie w postaci cyfrowej?Choć nadal są jak ogień i woda, na scenie i poza nią pozostają przyjaciółmi. Ich rozmowa to elektryzująca, zabawna, chwilami zaskakująco poważna podwójna autobiografia.
UWAGI:
Oznaczenia odpowiedzialności: Szymon Hołownia, Marcin Prokop.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Czy znany profesor zabił swoją młodą żonę? Tym żyła cała Polska!
Pewnej mroźnej styczniowej nocy 1955 roku do małego mieszkania przy ulicy Nowy Świat w Warszawie zostają wezwane milicja i pogotowie. Na miejscu stwierdzają zgon młodej kobiety, żony znanego w warszawskim świecie intelektualisty, profesora zoologii, Kazimierza Tarwida. Zostaje on oskarżony o otrucie Teresy Tarwid cyjankiem potasu.
Nieszczęśliwy wypadek, samobójstwo czy morderstwo doskonałe? Tę zagadkę swego czasu próbowała rozwiązać cała Polska Ludowa. Jarosław Molenda w swojej najnowszej książce analizuje wydarzenia, które tak podzieliły ówczesne społeczeństwo i sądy obu instancji. Czy młoda matka mogła chcieć się zabić? Czy nowa kochanka była wystarczającym powodem do zabójstwa żony? Dlaczego dwoje naukowców trzymało w domu niebezpieczny cyjanek?
Sprawa Tarwida to najgłośniejszy - obok sprawy Gorgonowej - proces poszlakowy w historii polskiego sądownictwa, który trwał pięć lat i który budzi emocje do dziś.
UWAGI:
Bibliografia na stronach 331-[334]. Oznaczenia odpowiedzialności: Jarosław Molenda.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni