Szczególną sympatią darzę atlasy geograficzne, które do dziś dają fałszywe świadectwo o brzegu Ziemi, o żółwiach i wielorybach, o morzu w miejscu dzisiejszych Karpat, o drzemiących karpackich wulkanach, a także o wszelkich zapomnianych lokalnych tworach w rodzaju Bohemii, Galicji czy Cislitawi. Po nich nie mogę nie wspomnieć o rozkładach jazdy pociągów sprzed stu lat; oczywiście, spóźniłem się na wszystkie możliwe połączenia, niemniej informacja, że między Lwowem i Wenecją kursowały dwa pociągi - pierwszy przejeżdżał przez Wiedeń i Innsbruck, drugi przez Budapeszt i Belgrad - jest i dziś dla mnie ważna.
[Jurij Andruchowicz]
Mapa Europy przypomina talerz z jakimś nieudanym daniem. Niemiecki kotlet, fura rosyjskichziemniaków, francuska sałata, włoski szparag, hiszpański deser i brytyjski kompot na popitkę. To tu, to tam wszystko równo upaćkane plamami jakichś sosów. Sos węgierski, sos czeski, rumuńskie sadzone jajko, szwedzko-norweski śledź z dorszem na przystawkę, musztarda Beneluksu, polskiszpinak, nadgryziona i pokruszona grecka kromka [...]. Gdy patrzę na to z góry, jedyną rzeczą, która przychodzi mi do gowy, jest jakaś porządkująca interwencja albo po prostu wielkie sprzątanie, jak po hucznym i niechlujnym przyjęciu.
[Andrzej Stasiuk]