Słowo od Wydawcy Monika Szwaja. Kobieta, Dama, Człowiek. Mądra, ciepła, myśląca. Z otwartym sercem, pomocną dłonią i optymizmem życiowym. Obdarzona talentem autorka poczytnej literatury kobiecej, którą z żalem i serdecznością wspominają rzesze czytelników i liczne grono przyjaciół. Wspierająca świat i ludzi mądrymi, dobrymi myślami, i uśmiechem na co dzień. Wspomnieniem tego wszystkiego jest niniejsza książka, której tytuł główny, z tak dobrze znanym dystansem do siebie, wymyśliła sama Monika. Miłośnik Jej twórczości, oprócz mało znanych lub niepublikowanych felietonów, artykułów, wywiadów i wypowiedzi znajdzie tu zapewne odpowiedzi na pytania, których nie zdążył zadać, a chciałby. Prześledzi również wyboistą rozmowę przyjaciół i bliskich znajomych z Autorką - rozmowę, będącą nie tyle przeciwwagą czy kontrapunktem do wyrażanych przez Nią opinii, ile ich poszerzeniem lub uzupełnieniem o inny punkt widzenia, inne rozumienie tego, czym Monika żyła, jak myślała i co ją "tworzyło". Książka daje również okazję poznania talentów Moniki Szwai jako poetki i chwytającego okiem obiektywu obserwatora ulotnego piękna rzeczywistości.
UWAGI:
Bibliografia na sronie 365-367. Oznaczenia odpowiedzialności: Monika Szwaja ; [redakcja Marek Szurawski].
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Ewa Zawistowska, wnuczka Władysława Broniewskiego, przez lata rozdzielała jego postać na "prywatnego" dziadka Władka i "oficjalnego" poetę ze szkolnych podręczników. Swojej matki Anki, młodo zmarłej ukochanej córki Broniewskiego, nie pamiętała zupełnie. Po pamięć i wiedzę o nich wyruszyła w literacką podróż w głąb zatrzaśniętego w skrzyni archiwum rodzinnego.Z nieznanych dotąd listów, zdjęć i dokumentów autorka układa historię swojej niezwykłej rodziny. W jej barwnej opowieści powraca też powojenny świat literacki i filmowy oraz skomplikowana rzeczywistość lat pięćdziesiątych.Wnuczka Broniewskiego nie unika trudnych tematów - takich jak alkoholizm dziadka, jego poemat o Stalinie, choroba matki i okoliczności jej śmierci czy komunizm babki.Listy pokazują ogromną miłość Broniewskiego do Anki i niebanalną więź, jaka ich łączyła. Dokumenty ujawniają ciekawe, czasem burzliwe kulisy wspólnej pracy ojca i córki nad filmem "Wisła", którego realizację przerwała śmierć 24-letniej reżyserki.W tle widać - zatrzymaną w odległych czasach stalinowskich - całą rodzinę. Tacy, jacy byli na co dzień. W rolach ojców, córek, matek i dziadków. Jak mieszkali, pracowali, spędzali wakacje. O czym myśleli, w co wierzyli.Unikatowe materiały z rodzinnego archiwum i barwna opowieść o niedającym się zaszufladkować poecie z krwi i kości.
UWAGI:
Oznaczenia odpowiedzialności: Ewa Zawistowska.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Kazimierz Orłoś o sobie samym. Urzekająca autobiografia wybitnego prozaika. Dzieje człowieka piszącego to kontynuacja ciepło przyjętej sagi rodzinnej Dzieje dwóch rodzin, Mackiewiczów z Litwy i Orłosiów z Ukrainy. Autor wspomina swoje dzieciństwo i młodość w Warszawie, które - choć przypadły na lata stalinizmu - były dla niego czasem beztroskim i szczęśliwym. Z pasją przedstawia też wejście w dorosłość, pierwsze sympatie i miłości, niepokoje związane z karierą zawodową i odpowiedzialnością za rodzinę. Opisuje wreszcie opór inteligencji przeciwko władzy Polski Ludowej, a także osobistą, dramatyczną historię opozycyjności - wydanie powieści Cudowna melina o wszechwładzy partyjnych kacyków i konsekwencje tego twórczego wyboru. Opowieść Kazimierza Orłosia to nie tylko autobiografia jednego z najlepszych pisarzy, ale również wnikliwy portret zmieniającej się Polski: powstania z wojennych zniszczeń, codzienności w czasach stalinizmu i komunizmu, a wreszcie kształtowania się ruchu oporu wobec władzy ludowej, który ostatecznie doprowadził do upadku systemu i narodzin wolności. Niby wszystko było jak dawniej: studia, próby pisania, rytm podobnych dni, wypełnionych podobnymi zajęciami. A jednak wyczuwaliśmy nadchodzące zmiany. Ludzie związani z reżimem, zwłaszcza fanatyczni stalinowcy, przeżywali wstrząs po rewelacjach Chruszczowa. Fala odwilży płynęła do nas ze wschodu, z powieścią Erenburga Odwilż, z ludźmi, którzy wracali z łagrów. W sierpniu 1955 roku "Nowa Kultura" wydrukowała Poemat dla dorosłych Adama Ważyka. Pamiętam, że czytając strofy tego utworu poety — jeszcze do niedawna żarliwego komunisty — przeżyłem szok: czy to możliwe? To był wyraźny sygnał, że nadchodząca zmiana jest nieuchronna. Egzemplarz "Nowej Kultury" z poematem Ważyka na pierwszej stronie schowałem na pamiątkę. Jeszcze dziś, czytany po latach, wydaje się niezwykły. Jako druzgocąca krytyka tego wszystkiego, co działo się pod rządami komunistów.
UWAGI:
Indeks. Oznaczenia odpowiedzialności: Kazimierz Orłoś ; [redakcja Wojciech Adamski ; indeks nazwisk Maciej Zarych].
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Jeden z najwybitniejszych i najpoczytniejszych współczesnych pisarzy polskich ujawnia wreszcie pełny zapis swojego dziennika, który prowadził przez ostatnie lata (w dużych fragmentach publikował go w "Przekroju“).
Znany z brawurowo poprowadzonych powieści, zachwycający jako autor dramatów i scenariuszy, powszechnie czytany jako felietonista, tym razem pokazuje się nam jako memuarysta w sensie ścisłym.
To nie zapiski z błahej codzienności, nie spis chorób i dolegliwości (choć znajdziemy zapis z poczekalni do neurologa), nie zestawienia wyróżnień i odznaczeń. Nie ma tu męczących i wydumanych autoanaliz i nieustającego narzekania na świat i bliźnich, co często można spotkać w ostatnio publikowanych dziennikach znanych pisarzy. Oczywiście są codzienne marszruty Hożą i Kruczą do placu Trzech Krzyży, jest lektura gazet, są zapisy spotkań z czytelnikami czy przyjaciółmi (nawet niepozornym wydarzeniom Pilch umie przydać głębi: "Rok po narodzeniu Chrystusa tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty i drugi, fantastyczny majowy upał nie tyle na rynku, co na Kanoniczej; z Hanulą, Pawłem Huelle i Antkiem Liberą taszczyliśmy jakieś z heroizmem, bo z pensji w »Tygodniku Powszechnym« kupione, opakowania paluszków i butelek wina, życie było wieczne").
"Dziennik" Pilcha czyta się jak jego powieści. To narracja, w której znajdziemy Adama Małysza i lekturę Biblii, "Avatara" i Joyce‘a, matkę i ojca, Kraków i Warszawę, katolików i ewangelików, w końcu, rzecz jasna, piłkę nożną. Znajdziemy tu też szczere sprostowania narastających latami wokół autora nieporozumień: "Całymi latami marzyłem o byciu literackim urzędnikiem, a przyrosła mi cyganeryjna gęba lekkoducha, bankietowicza i Bóg wie kogo".
Są w "Dzienniku" takie rozbrajające wyznania jak to: "Ja wiem, że prawdziwy kibic stoi przy swoim klubie bez względu na wszystko. Dochodzę jednak do wniosku, że upór stania przy Cracovii jest uporem debila. Za stary jestem na być może szlachetne, ale psychiatryczne wytrwałości". Jak zwykle u Pilcha - świeże, zadziorne i odważne spojrzenie na świat, ironia, dystans ale i gorące, bezkompromisowe zaangażowanie, kwestie dnia dzisiejszego i kwestie ostateczne. I jak zwykle u Pilcha - zniewalająca przyjemność czytania.
UWAGI:
Oznaczenia odpowiedzialności: Jerzy Pilch.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
"Wychowany w cieniu traum narodowych, przygnieciony szantażem emocjonalnym, że mam się nieustannie utożsamiać, przeżywać, współodczuwać, identyfikować ze swoim krajem, coraz bardziej zmęczony byłem Polską i jej histerycznością, emocjonalnym rozwibrowaniem, deficytem trwałości. Nic tu nie mogło się zakorzenić i wrosnąć na dekady, stulecia. Nawet jak już zaborcy, okupanci, najeźdźcy nie rozwalają wszystkiego, to demolują moi rodacy, ponieważ wyłącznie zaniechanie bądź destrukcja są im przynależne.
Zazdrościłem Francuzom ich dobrego samopoczucia, Niemcom ich samozadowolenia, dziedzictwa kulturowego Włochom, a oceanu Portugalczykom. Gdybym dziś był dwudziestoparolatkiem, to chciałbym na zawsze stąd wyjechać i rozumiem każdego, kto pragnie porzucić ten kraj, odciąć się od niego i stać się kimś innym. Za późno, za wiele lat tu żyję, na stałe już nie wyjadę, ale po raz pierwszy w życiu wyobrażam sobie, co by się stało, gdybym w 1988 roku został we Francji i nie wrócił do Polski na studia. Zapewne nie zostałbym pisarzem, redaktorem, felietonistą, nie poznałbym ludzi, których tutaj pokochałem i którzy stworzyli moje życie, ale przynajmniej nie byłbym już Polakiem".
Krzysztof Varga
UWAGI:
Indeks. Oznaczenia odpowiedzialności: Krzysztof Varga.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni