Historia Muranowa zatoczyła łuk: od rajskich krajobrazów XVIII wieku do piekła Umschlagplatzu. Było tu tak pięknie, zrobiło się ponuro i strasznie. "Boże, gdzie jest Gęsia?" - pytał Joseph Tenenbaum, wypatrując wśród ruin getta śladów swojej ulicy. Jak wiele osób po wojnie na próżno szukał punktów orientacyjnych, które oznaczałyby miejsce wyburzonego życia. Jak dziś wyobrazić sobie dawny Muranów? Jacek Leociak odczytuje ten szczególnego rodzaju palimpsest - w miejscu-po-getcie zmieniła się przecież siatka ulic, ich nazwy, zbudowano nowe domy. Przywołuje tętniące kiedyś życiem targowiska przy Gęsiej i Świętojerskiej, tłoczne kamienice Nowolipek, dawny plac Broni. Szczególnie skupia się na tym, co pod ziemią. Opisuje życie w getcie podczas powstania: przygotowywanie skrytek, schowków, schronów w piwnicach, wreszcie budowę podziemnych bunkrów. Przytacza historie niemych świadków Zagłady przechowanych w ruinach: błahych przedmiotów codziennego użytku, garnków, kluczy, zbutwiałego i nadpalonego dziennika.
UWAGI:
Bibliografia, netografia na stronach 307-320. Oznaczenia odpowiedzialności: Jacek Leociak ; z fotografiami Artura Żmijewskiego.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Wspomnienie człowieka wychowującego się wśród warszawskiej ferajny skupionej wokół słynnego Kercelaka. Dla tych ludzi w latach wojny już nie bazar, ale granica getta stały się najważniejszym terenem działania. Szmuglowali żywność, organizowali akcje ratunkowe. Zarabiali, ale nie wahali się też kiedy trzeba było pomóc bezinteresownie - kodeks honorowy obowiązywał niezmiennie. Sam Bernard Konrad Świerczyński ocalił życie o najmniej kilkunastu osobom. W 1972 roku został uhonorowany medalem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata.
Dokument na wskroś prawdziwy, a przecież czyta się jak powieść i to pisaną z humorem. Wspomnienia idealisty, zakochanego od młodości w żydowskiej sąsiadce. Ratował ją w czasie wojny - a przy okazji wielu innych - najpierw w getcie, a potem poza jego murami. Książka ma szansę pobudzić wyobraźnię wielu, którzy raczej nie sięgnęliby po trudny w odbiorze materiał źródłowy. [Prof. Barbara Engelking]
UWAGI:
Oznaczenia odpowiedzialności: Bernard Konrad świerczyński.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Fotograficzne montaże Marcina Dziedzica sprawiają, że żydowska Warszawa znów pojawia się tam, gdzie dziś już jej nie ma. A opowieści Magdaleny Kicińskiej o ludziach i miejscach, po których nie został najmniejszy ślad, uprzytomniają nam, jak bardzo byliśmy razem i jednocześnie osobno.W marcu 1940 roku zamieszkiwaną przez Żydów część miasta zaczęto odgradzać - najpierw ogrodzeniem z drutu kolczastego, później - murem, wysokim na trzy metry. Kosztami i logistyką budowy obciążono Referat Techniczno-Budowlany Judenratu - za odizolowanie Żydzi mieli zapłacić sami i wykonać je własnymi rękoma. Decyzję o oddzieleniu motywowano dwojako - potrzebą obrony przed atakami ze strony Polaków (około świąt wielkanocnych doszło do aktów przemocy wobec Żydów: rabowano sklepy, bito ludzi noszących opaski; w wydarzeniach tych, wywołanych najprawdopodobniej przez Niemców, brali udział mieszkańcy Warszawy), ale też względami "sanitarnymi". Żydzi mieli być nosicielami tyfusu - żeby uniknąć pandemii, należało ich odseparować. Tablice ostrzegały przed przestąpieniem progu "obszaru zagrożonego epidemią". Wohngebiet der Juden, teren zamieszkiwania Żydów.
UWAGI:
Bibliografia na stronie 373. Oznaczenia odpowiedzialności: tekst Magdalena Kicińska ; zdjęcia Marcin Dziedzic ; wstęp Henryk Grynberg.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni